Czasem po po prostu jest ciężej,
ale mimo wszystko zawsze trzeba wstać i
iść przed siebie z dumą w oczach.
Wydarzenia, które pojawiły się ostatnio w jej życiu były przygnębieniem. Nie wiedziała co robić, jak się zachowywać. Zrobiło jej się szkoda Erika, chciała mu wtedy otworzyć, porozmawiać i przytulić się. Choć to byłoby dla niej dziwne. Wiedziała jednak, że nie mogła. Dziś razem z Reusem wylatywali do Barcelony. Bała się tam jechać, spotkać się z komendantem, który do niej dzwonił. Zapięła do końca zamek w walizce i wyprostowała się, gładząc dłońmi materiał czarnej koszuli, którą miała już na sobie. Rozglądnęła się dookoła i w myślach zastanawiała się czy ma wszystko. Nie miała zamiaru zostawać tam długo. Chciała załatwić wszystkie sprawy jak najszybciej się tylko da i wrócić tutaj, gdzie znajdował się jej prawdziwy dom. Od dwóch dni nie mogła nic przełknąć, było jej niedobrze. Może i zawsze gdzieś w sercu kochała Barcelonę, ale to miasto kojarzyło się jej tylko i wyłącznie ze strachem, bólem i brakiem najwspanialszej części życia jaką z pewnością jest dzieciństwo.
- Mhm - mruknęła cicho
- Daj, wezmę to - powiedział troskliwie
Westchnęła cichutko pod nosem i ruszyła w stronę wyjścia. Kolejne myśli zaczęły ją dręczyć. Jej życie było niczym, ale nie była jedną z głupich nastolatek, która myśli o samobójstwie. Życie nauczyło ją walczyć i się nie poddawać. I tak robiła za każdym razem, choć wiele razy miała już dość owej walki to nie dawała za wygraną. Siedziała odwrócona w stronę szyby i obserwowała jak maleńkie kropelki deszczu spływają po niej. Marco złapał jej dłoń i gdy obróciła się na chwile w jego stronę, posłał jej delikatny uśmiech, który miał oznaczać, że wszystko będzie dobrze. A nie było i zapewne nie będzie... Tak w tamtej chwili pomyślała.
- Jesteśmy - oznajmił taksówkarz parkując tuż przy drzwiach ogromnego lotniska.
Reus zapłacił mu należną kwotę i wyciągnął ich walizki z samochodu. Spojrzał na zegarek zdobiący jego rękę i momentalnie przyśpieszyli kroku. Dotarli w ostatnich minutach na odprawę i szybko weszli do samolotu. Zajęli swoje miejsca i czekali na rozpoczęcie lotu...
Dwie godziny później wylądowali na lotnisku w hiszpańskiej Barcelonie. Ciepło od razu uderzyło ich twarze. Jadąc w kierunku hotelu, obserwowała wszystko dokładnie. Nic tutaj się nie zmieniło, nadal było takie same.
Byli zmęczeni podróżą, ale nie mogli odpocząć. Woleli paść jak trupy wieczorem niż przebywać tutaj dłużej. Od razu zamówili taksówkę, którą udali się pod podany przez komendanta adres.
- Dzień dobry - powiedzieli równocześnie wchodząc do gabinetu z numerem pięćdziesiąt sześć
- Witam państwa - podał dłoń każdemu z nich i uścisnął je delikatnie
- A więc możemy załatwić to wszystko jak najszybciej? Kuzyn ma zgrupowanie za dwa dni, a ja również nie mam zamiaru siedzieć w tym mieście więcej - wyjaśniła
- Oczywiście jak sobie pani tylko życzy - rzekł poprawiając się w fotelu, a później delikatnie poluźnił swój krawat - A więc znaleźliśmy w pani dawnym mieszkaniu list, był podpisany dla Lilci, więc zrozumieliśmy, że chodziło właśnie o panią - zaczął podając jej list - Również pogrzeb zaplanował pani brat więc nic pani dłużej tutaj nie trzyma - posłał im delikatny uśmiech.
- Zaraz, zaraz - rzekł Marco - Jaki brat? - spojrzał zdziwiony na kuzynkę, której twarz wyrażała w tamtej chwili to samo co jego.
- Przecież ja jestem jedynaczką - dodała blondynka - Nigdy nie miałam brata - spojrzała na policjanta.
- Wszystko jest wyjaśnione w liście, a teraz przepraszam państwa bardzo, ale muszę niestety jechać załatwić bardzo ważną sprawę - powiedział
Lilianna na razie nie miała zamiaru otworzyć tego listu. Schowała go do torebki i razem z Reusem udała się do wyjścia z komisariatu. Gdy tylko przekroczyli próg pokoju dziewczyny od razu wyciągnęła kartkę z torebki i usiadła na łóżku, Marco poszedł w jej ślady.
- No czytaj! - ponaglił ją
Blondynka westchnęła cicho, przez kilka sekund patrząc jeszcze kuzynowi w oczy. W końcu ciekawość wzięła górę i drżącymi dłońmi rozwinęła kawałek papieru.
- Kochana córeczko - zaczęła czytać, ale gdy ujrzała te słowa mimowolnie prychnęła - Nie będzie to długi list, chciałabym ci tylko wyjaśnić pewną sprawę, którą przed tobą ukrywałam przez całe życie. Tata nic nie wiedział tak jak ty. Sama przecież wiesz, że urodziłam cię w wieku zaledwie dwudziestu lat. Lecz nie byłaś moim pierwszym dzieckiem. Trzy lata wcześniej, przed twoimi urodzinami urodziłam synka. Tak Lilciu masz brata - przerwała na chwilę i niepewnie spojrzała na Marco - Porzuciłam go, miałam zaledwie szesnaście lat. Byłam za młoda. On kilka dni po twoim wyjeździe z Barcelony znalazł mnie. Wykrzyczał mi wszystko w twarz i dopiero wtedy zrozumiałam jak bardzo cię przez wszystkie lata krzywdziłam. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała się z nim spotkać szukaj Jordiego Alby, gra w Barcelonie. Przepraszam Mama - zakończyła. - Co do cholery! - wrzasnęła - Ja? ja mam brata, o którym nigdy nie wiedziałam! I tym bratem jest Alba? Chyba sobie ze mnie jaja robi! - dodała po chwili
- Lili spokojnie - Marco przytulił ją mocno do siebie...
- * * * -
Z każdym kolejnym dniem który mijał, przekonywał się, że coraz bardziej mu na niej zależało, lecz nie miał z nią żadnego kontaktu. Martwił się strasznie. Sam się sobie dziwił, że jedna dziewczyna, która w dodatku nie była jego, zmieniła go aż tak. Siedział wieczorami w swoim mieszkaniu i zastanawiał się jak to mogło być możliwe. Przecież byli tylko znajomymi. Chciał ją poznać bardziej, tak jak chłopak poznaje dziewczynę. Stwierdził, że gdyby ona też chciała potrafiłby nawet rozmawiać normalnie z Reusem. Dla niej zrobiłby wszystko.
- Dziewczyno co ty ze mną zrobiłaś? - zapytał sam siebie dopijając do końca lampkę wina.
Czyżby jego złość do wszystkiego co go otaczało miała wpływ na ich znajomość, sam tego nie wiedział. Ale miał ogromną nadzieję, że jednak tak nie jest. Lilianna stała się dla niego kobietą, którą pragnął zdobyć.
Często nawiedzała go w snach. Towarzyszyła mu w myślach na każdym treningu jak i gdziekolwiek był.
Nie mógł dłużej usiedzieć w mieszkaniu. Chwycił kurtkę i czym prędzej pognał w stronę mieszkania blondynki. Musiał chociaż ujrzeć ją na momencik, kilka sekund by mu wystarczyło. Inaczej zwariuje. Ta młoda blondynka zrobiła z nim coś, czego sam naprawdę nie potrafił opisać. Gdy w końcu dotarł pod jej dom, zadzwonił dzwonkiem. Raz, drugi... Znów mu nie otwierała. Zastanawiał się tylko dlaczego go unika. Czemu nie chce powiedzieć mu prosto w twarz, że nie chce go znać. To bolałoby mniej niż unikanie go.
- Chłopcze - zaczęła starsza kobieta, z domu obok, która akurat obserwowała z okna co się dzieje w pobliżu - Ty do panienki Lilianny? - zapytała spoglądając na niego.
- Tak - odparł szybko - Nie widziała jej przypadkiem pani? - spojrzał na nią
- Panienka wyjechała dzisiaj do Barcelony z tym blondynem... Jak on miał? Mario...
- Marco - poprawił ją
- Ahh no tak z Marco, miała jakieś sprawy do załatwienia. Podobno wróci za trzy dni - powiedziała
- Dziękuje - rzekł i ruszył w kierunku domu.
Kolejne sprawy, które ciążyły mu w głowie. Kolejne myśli, na które nie znał odpowiedzi. Wiedział jednak to, że nie są to jego sprawy i nie powinien się w nie mieszać. Bo może nie być to miłe dla Lili. Tylko, że on chciał się mieszać, chciał wiedzieć wszystko. Dlaczego jest smutna, dlaczego wyjechała do Barcelony.
Dostawał przez nią na głowę, mógł się do tego przyznać bez bicia. Bo taka była najszczersza prawda. To dla niej chciał się zmienić. Z chłopaka, który ma gdzieś uczucia i innych, chciał się stać kimś, komu można zaufać, kto będzie potrafił pocieszyć, przytulić. A przede wszystkim chciał być kimś na kim można polegać, bez względu na wszystko. Wszystko to chciał zrobić tylko i wyłącznie dla niej.
- Dziewczyno co ty ze mną zrobiłaś? - zapytał sam siebie dopijając do końca lampkę wina.
Często nawiedzała go w snach. Towarzyszyła mu w myślach na każdym treningu jak i gdziekolwiek był.
Nie mógł dłużej usiedzieć w mieszkaniu. Chwycił kurtkę i czym prędzej pognał w stronę mieszkania blondynki. Musiał chociaż ujrzeć ją na momencik, kilka sekund by mu wystarczyło. Inaczej zwariuje. Ta młoda blondynka zrobiła z nim coś, czego sam naprawdę nie potrafił opisać. Gdy w końcu dotarł pod jej dom, zadzwonił dzwonkiem. Raz, drugi... Znów mu nie otwierała. Zastanawiał się tylko dlaczego go unika. Czemu nie chce powiedzieć mu prosto w twarz, że nie chce go znać. To bolałoby mniej niż unikanie go.
- Chłopcze - zaczęła starsza kobieta, z domu obok, która akurat obserwowała z okna co się dzieje w pobliżu - Ty do panienki Lilianny? - zapytała spoglądając na niego.
- Tak - odparł szybko - Nie widziała jej przypadkiem pani? - spojrzał na nią
- Panienka wyjechała dzisiaj do Barcelony z tym blondynem... Jak on miał? Mario...
- Marco - poprawił ją
- Ahh no tak z Marco, miała jakieś sprawy do załatwienia. Podobno wróci za trzy dni - powiedziała
- Dziękuje - rzekł i ruszył w kierunku domu.
Kolejne sprawy, które ciążyły mu w głowie. Kolejne myśli, na które nie znał odpowiedzi. Wiedział jednak to, że nie są to jego sprawy i nie powinien się w nie mieszać. Bo może nie być to miłe dla Lili. Tylko, że on chciał się mieszać, chciał wiedzieć wszystko. Dlaczego jest smutna, dlaczego wyjechała do Barcelony.
Dostawał przez nią na głowę, mógł się do tego przyznać bez bicia. Bo taka była najszczersza prawda. To dla niej chciał się zmienić. Z chłopaka, który ma gdzieś uczucia i innych, chciał się stać kimś, komu można zaufać, kto będzie potrafił pocieszyć, przytulić. A przede wszystkim chciał być kimś na kim można polegać, bez względu na wszystko. Wszystko to chciał zrobić tylko i wyłącznie dla niej.
To ona go zmieniała.
To dla niej chciał być ideałem, jakiego pragnie.
Choć na tym świecie ideały nie istnieją...
_________________________________________________________________________
Wiem, że chciałybyście więcej Erika i Lili, a to z czasem ;)
Mam nadzieję, że nie będziecie za to złe na mnie :D
A więc Jordi Alba ^^ . Nie bójcie się nie będzie go tutaj dużo.
Raz na jakiś czas, jako fajny brat :D
Musiałam jakoś namieszać xd
OMG, JORDI ALBA JAKO BRAT LILCI, NO NORMALNIE NIE WIERZĘ *MDLEJE* XDDD
OdpowiedzUsuńNIECH WRACA DO TEGO DORTMUNDU, BO ERIK ZACZNIE PO ŚCIANACH SKAKAĆ I CO BĘDZIE? XDDD ♥
OMG, ERIŚ TAKI... INNY ♥ AWWW ♥
OCZYWIŚCIE, ŻE NIE MAMY NICZEGO ZA ZŁE, ALE... I TRAK CHCEMY ICH WIĘCEJ! ♥
A ROJSIK TO CHYBA GO WTEDY ZAGRYZIE XDDD
AWWW, CZEKAM NA KOLEJNY ♥
CAŁUJĘ :D ♥
Jordi. :D No ja mam nadzieję, że będzie Go więcej! :D Uwielbiaaaam Go. *__* Fajny z Niego będzie brat, czuję to. :D
OdpowiedzUsuńAch, ale Erik jest przeuroczy. *.* Awwwww. ;**
Buziole, kochana. ;*
Aaaaaa.! <3 Jordi Alba jako brat Lili no to nieźle. Ja również chce go tu więcej. <3 Mam nadzieje że będzie dobrym braciszkiem dla naszej Lili. Aww. *_* Erik, czyżby się zmienił... :D Cieszę się i to bardzo. Chciałbym żeby po miedzy chłopakami było ok. Czekam na nexta kochana. :*
OdpowiedzUsuńCałuje . <3
Uuuu Alba brat. *-* ciekawe czy się polubią?? A Erik taki odmieniony. Nie no wcale mi to nie przeszkadza taki kosiany *-* <3333 z niecierpliwością czekam na nexta życzę weny i pozdrawiam. ;**
OdpowiedzUsuńJordi Alba bratem ale go wmieszałaś, ale go wmieszałaś w to opowiadanie, obrońca Barcelony bratem kobiety w której kocha się obrońca Dortmundu, no no...
OdpowiedzUsuńErik Drum zmienił się dla uśmiechniętej dziewczyny z Barcelony która jest kuzynką znienawidzonego kolegi z boiska. Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i całuje
Weroooooo....
No to się poplątało... Ciekawe co będzie kiedy rodzeństwo się spotka:) Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnią:) Erik mocno odmieniony, ciekawe co będzie dalej:) Pozdrawiam serdecznie^^
OdpowiedzUsuńCóż, niby Lilcia powinna się cieszyć, że ma takiego fajnego brata, pewnie jest w szoku, bo w jej życiu ostatnio zbyt dużo się dzieje. Potrzebuje stabilizacji, którą ma w części od Marco, ale Erik też mógłby jej pomóc.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)