wtorek, 29 lipca 2014

Dziewiętnaście.

Chcę być twoim najpiękniejszym powitaniem,
i najtrudniejszym pożegnaniem.


Z ogromnym uśmiechem na ustach żegnał się ze wszystkimi mieszkańcami ośrodka. Tak właśnie dziś zakończył swoją terapię i mógł wracać do Dortmundu. Był szczęśliwy, że udało mu się wyjść nałogu. Brzydził się narkotykami. Nie miał zamiaru brać ich kolejny raz i niszczyć sobie jeszcze bardziej życie. Wrzucił walizki do bagażnika swojego samochodu. Odetchnął z ulgą to był już koniec. Mógł wrócić do piłki. Miał tylko jeden główny cel, musiał jak najszybciej porozmawiać z Lilianną. Chciał jej wszystko wytłumaczyć, a przede wszystkim chciał ją przeprosić. Popełnił ogromny błąd w swoim życiu, wiedział to.
- Synku jedź ostrożnie - usłyszał w słuchawce swojego telefonu.
- Wiem mamo - odparł - Muszę już wyjeżdżać, odezwę się jak będę w Dortmundzie - powiedział.
Odpalił szybko auto i ruszył w drogę. Nie mógł się już doczekać, aż ją zobaczy. Obawiał się trochę, ale rozmowa z Marco uświadomiła mu, że ona nigdy nie przestała go kochać. Cieszył się, nawet bardzo. On kochał ją nad życie i kochać nie miał zamiaru przestać. Zrobił sobie jedną przerwę, musiał napić się kawy. Siedział w samochodzie i popijał kawę spoglądał na ekran swojego telefonu. Ponad półtora roku jej nie widział. Z tego co wiedział, w ogóle się nie zmieniła. Tak strasznie za nią tęsknił. Po kolejnych dwóch godzinach jazdy w końcu zobaczył znak z napisem Dortmund. Na jego twarz wkradł się ogromny uśmiech. Nic się tutaj nie zmieniło.Miasto miało swój urok tak jak kiedyś.
- Jesteś już?
- Właśnie wjechałem do miasta mamo, zaraz u was będę - powiedział.
- Już nie mogę się doczekać, aż cię zobaczę kochanie - odpowiedziała.
Kochał swoją mamę bardzo mocno, to ona pomogła mu w jego karierze. Była jego osobistym doradcą. Zawdzięczał jej wiele, a przede wszystkim to, że dała mu życie. 
- Synku! - krzyknęła radośnie biegnąc w jego stronę.
- Cześć mamo - uśmiechnął się promiennie.
Zamknął swoją rodzicielkę w wielkim uścisku. Brakowało mu jej, choć była u niego w ośrodku najczęściej.
- Miło się widzieć synu! - uśmiech na twarzy jego ojca dawał mu wiele do rozumienia.
- Ciebie też tato - przytulił się do niego.
Spędził u rodziców ponad dwie godziny, lecz wiedział, że dłużej nie mógł. Musiał pojechać do Lili. Wszedł do swojego domu, a wspomnienia powróciły. Przymknął oczy i zobaczył biegającą Vanesskę po salonie jak i radosny uśmiech Lilianny. Potrząsnął kilkukrotnie głową by wyrzucić wszystkie myśli i poszedł od razu wziąć kąpiel. Już nie mógł się doczekać. 


- * * * -


Westchnęła cicho po raz kolejny, strasznie jej go brakowało. Tak bardzo pragnęła dowiedzieć się co się z nim dzieje, ale to że nikt nie chce jej tego powiedzieć doprowadzało ją do szału. Kolejny raz w tym tygodniu ścierała kurze. Nie wiedziała co ma ze sobą robić. Spotkania z przyjaciółmi, wypady na mecze zajmowały jej wiele czasu, lecz nie tyle aby spędzała z nimi cały dzień. Po skończeniu zrezygnowana usiadła na kanapie przed telewizorem. Tak właśnie spędziła cały ranek.
- Lili ty znów przed telewizorem? - zapytał troskliwie Marco.
- A powiedz kuzynku co mam robić? - rzekła spoglądając na niego.
- Mogłaś zadzwonić po mnie wcześniej. Przecież spędzilibyśmy razem trochę czasu - powiedział.
- Pewnie byłeś z Sandrą, nie chciałam wam przeszkadzać. - odparła
- Lili Sandra jest dla mnie ważna, ale ty również mała - ucałował ją w głowę i przytulił.
Reus zrobił wszystko i wyciągnął ją trochę na spacer. Nie mógł patrzeć jak jego kuzynka przesiaduje całe dnie w domu. Wiedział, że Erik niedługo wraca, lecz nie wiedział dokładnie kiedy. 
Wrócili do domu pod wieczór, blondyn niechętnie wyjeżdżał z posesji swojej kuzynki. Bardzo chciał spędzić z nią więcej czasu, ale umówił się wcześniej ze swoją dziewczyną. Spędzał z Lili coraz mniej czasu i to bardzo go bolało, ale Sandra chciała się cały czas spotykać, a nie mógł zapraszać kuzynki do siebie bo nie pasowało to jego dziewczynie. A nie przepadały za sobą obydwie. 
Położyła się na kanapie w salonie, i włączyła muzykę w telewizorze. Robiła to co wieczór, zamykała się w sobie, myślała nad swoim życiem. Przerwał jej dzwonek do drzwi. Niechętnie wstała i podreptała w ich stronę. Nie patrząc przez wizjer otworzyła je. Przed jej oczami ujrzała ogromny bukiet róż. Zdziwiła się...
Zasłaniał on całą twarz, osoby, która go przyniosła. Po chwili jednak osoba osunęła go trochę na dół. Jej serce przyspieszyło swoje bicie, wpatrywała się w niego jak w jakiś obrazek. Czuła jakby nie mogła oddychać. Podeszła do niego i opuszkami palców badała jego twarz. Cały czas spoglądała w jego oczy.
- Erik - szepnęła, a jej oczy zaszkliły się momentalnie.
- Przepraszam - powiedział cicho. - Lili przepraszam... - powtórzył - Byłem na terapii, dlatego nie było mnie tutaj przez półtora roku. Zrobiłem to dla ciebie, dla nas.... - urwał - Kocham cię Lili, nie potrafię o tobie zapomnieć... - dodał - Jeśli nie chcesz mnie znać, to po prostu mi to powiedz, usunę się z twojego życia...
Nie potrafiła mu w ogóle odpowiedzieć. Zrezygnowany odłożył kwiaty na podłogę i skierował się w stronę furtki. Łzy płynęły jej po policzkach strumieniem. Przymknęła oczy i szybko pobiegła w jego stronę. Odwrócił się niepewnie, wskoczyła mu w ramiona i zatopiła usta w jego. Teraz płakali oboje. Oderwał się od niej na chwilę i czym prędzej wytarł łzy z jej twarzy. Zrobiła to samo. 
- Też cię kocham, wróć do mnie proszę - szepnęła tuż przy jego ustach
- Wrócę, już na zawsze jeśli pozwolisz - rzekł.
Postawił ją na ziemi i mocno do siebie przytulił. Nie obchodziło go to, że moczy łzami jego koszulkę. Liczyło się to, że ma ją znów przy sobie. Od tamtej chwili znów była Jego Lilianną...

______________________________________________________________________________

Dlaczego ja muszę zawsze pisać takie rozdziały przy smutnych piosenkach i beczeć jak głupia...
Jeszcze jeden ;c
Wrócił cieszycie się? :)
Ja bardzo XD

środa, 23 lipca 2014

Osiemnaście.

Dopóki mnie kochasz.


Siedział na łóżku i dłonią skubał rękaw bluzy. Cały czas o niej myślał. Terapia postępowała. Coraz bardziej nienawidził białego proszku. Zastanawiał się jak żyje, co się z nią dzieję. Tak po prostu ją kochał, najbardziej na świecie. Marco odwiedził go pewnego dnia. Bardzo się ucieszył z tego powodu. Spojrzał stęsknionym wzrokiem na panoramę Elbingerode. Ciszę, którą tam panowała przerwał telefon... Mama
- Nie zapomniała o tobie - usłyszał - Widziałam ją dzisiaj. Szła na mecz, miała twoją koszulkę - dodała na jednym tchu.
- Naprawdę? - spytał. Musiał się upewnić, choć wiedział, że jego mama nigdy nie kłamie to nie dowierzał w to co usłyszał.
- Tak synku - odparła spokojnie - Erik, ja nie chce innej dziewczyny jako synowej - zaśmiała się lekko. - Razem z tatą uwielbiamy Lili...
- Mamo... Myślisz, że ja chciałbym inną kobietę za żonę? - zapytał - Nigdy w życiu. - dodał - Chciałbym być tylko i wyłącznie mężem Lilci. - uśmiechnął się na samo wspomnienie tego, że kiedyś mógłby właśnie nim być.
Rozmawiał z własną rodzicielką cały czas spoglądając na zdjęcie blondynki. Ścisnął w dłoni jej apaszkę. Przymknął na chwilę oczy, wdychając jej zapach. Tęsknił, strasznie tęsknił i nic nie mógł na to poradzić. Zmarnował sobie życie, potrafił przyznać się do tego bez żadnych podejrzeń. Jeszcze trochę zostało zanim stąd wyjdzie, ale wytrzyma. Obiecał to nie tylko sobie a bliskim.
- Erik, czas na rozmowę - Alice uśmiechnęła się lekko w drzwiach.
Odwzajemnił uśmiech i mówiąc krótkie już, zszedł na dół gdzie była już większość mieszkańców ośrodka. Usiadł na swoje wyznaczone miejsce i spojrzał na swoje kapcie. Nie lubił opowiadać patrząc na wszystkich. Każdy wraz z terapeutą to wiedzieli i całkowicie im to nie przeszkadzało. Wstydził się tego co robił. Zniszczył wszystko co osiągnął, ale nigdy się nie podda i będzie budował wszystko od początku. Będzie walczył.
Późnym wieczorem miał czas na oglądnięcie powtórki dzisiejszego meczu, chciał zobaczyć na żywo, lecz niestety mieli rozmowę. Nie znał wyniku i z tego się bardzo cieszył. Spoglądając na przyjaciół, biegających po boisku od razu posmutniał. Brakowało mu tego. Tych codziennych treningów, weekendowych meczy i radości po osiągnięciu wygranych jak i smutku po porażkach. Choć smutku to on miał dosyć.
Jedna samotna łza spłynęła po jego policzku. Nie wytarł jej, nie miał zamiaru. I to właśnie było błędem bo już po chwili ich strumień płynął z jego oczu. Westchnął zrezygnowany. Dał całkowity upust swoim emocjom i za żadne skarby nie powstrzymywał się przed płaczem. Miał gdzieś stwierdzenie, że chłopaki nie płaczą. On płakał...


- * * * -


Dawno tak się nie czuła. Te emocje na stadionie. Radość okazywana po strzelonych golach. Uśmiech na twarzy. Choć jedno nie dawało jej spokoju, nie było go tam. Bała się zapytać, choć sama nie wiedziała dlaczego. Za pomocą kuzyna zeszła do chłopaków na murawę, każdy uściskał ją bardzo mocno. Nie mogła przestać się śmiać. Wszyscy byli szczęśliwi, z tego że była radosna. Dawno jej takiej nie widzieli.
- Lilciak - Klopp mocno ją uściskał
- Hej wujku - uśmiechnęła się cmokając go w policzek.
- Jak się czujesz? - zapytał obejmując ją ramieniem.
- Już o wiele lepiej, dziękuje - odparła
Wybrali się całą ekipą na małą kawę. Musieli jakoś uczcić zwycięstwo a z tego powodu, że jutro mieli trening mogli sobie tylko pomyśleć o tym, aby napić się choć małego kufla piwa.
- Chłopaki mam pytanie - zaczęła niepewnie, ale musiała się dowiedzieć, ta ciekawość zżerała ją od środka.
- Wal śmiało kochana - rzekł Łukasz i wraz z resztą spojrzał się na nią.
- Gdzie jest Erik? - kolejny raz zadała pytanie.
- No bo wiesz....
- Myślę Lili, że najlepszym rozwiązaniem będzie, jeśli on ci sam to powie, ale musisz wytrzymać jeszcze trochę, aż wróci - Marco zabrał głos.
Jedna jej część ucieszyła się z tego powodu, że nic mu nie jest, natomiast druga nadal była ciekawa, gdzie się podziewa. Dopiła kawę do końca i przepraszając wszystkich wróciła do domu. Chciała pobyć chwilę sama. Zamknęła drzwi na klucz i włączyła jakiś film. Zamiast skupić się na nim, jej myśli wciąż krążyły wokół Erika.

__________________________________________________________________________

Wiem, że po raz kolejny krótki, nijaki, ale po prostu nie miałam dużo weny na niego ;/
Za błędy przepraszam, pisany na szybko ;c
Postaram aby następny był lepszy, choć niczego nie obiecuje bo nie wiem co będzie z moją weną, która kolejny raz mi ucieka :/
Jeszcze jedna smutna wiadomość dla was jak i dla mnie.
Jeszcze dwa rozdziały + epilog ;c

środa, 16 lipca 2014

Siedemnaście.

Siedział samotnie w sypialni i składał swoje ubrania wkładając je później do walizki. Wszystko starannie zwijał w kostkę. Nadal był załamany, głód narkotykowy nim szarpał, lecz on był silny. Nie dał się temu, choć bardzo ich potrzebował. Potrzebował ukojenia, które właśnie narkotyki potrafiły mu dać. Nie poddał się, nawet wyrzucił woreczki, które posiadał w domu do ubikacji. Musiał być silny. Wziął do ręki zdjęcie jego,
jak i Lilianny. Przejechał kciukiem po twarzy blondynki i zamknął na chwilę oczy. Oddychał ciężko.. Nadal nie mógł uwierzyć, że ją stracił. Włożył fotografię na wierz ubrań i zamknął walizkę. Dopiął do końca zamek i upewniając się czy ma wszystko zniósł cztery walizki po kolei na dół. Półtora roku to bardzo długo, nie wiedział jak wytrzyma tyle bez Lili, ale jakoś musi sobie poradzić. Zobaczył jej apaszkę powieszoną na wieszaku w korytarzu, nadal nią pachniała. Włożył ją do walizki i wyszedł z domu. Zamknął drzwi i wrzucił klucze do kieszeni bluzy, zapinając zamek. Obejrzał się jeszcze do tyłu i wsiadł do auta. Ruszył w dobrze znanym mu już kierunku, przemierzał ulice Dortmundu, jechał wprost do Elbingerode. Tam właśnie miał spędzić te osiemnaście miesięcy. Podróż miała trwać prawie cztery godziny, ale on był już przyzwyczajony. Wiedział, że jego kariera piłkarska gdy wróci będzie wisiała na włosku, ale zrobi wszystko by wrócić na boisko. Mknął przez autostrady i niemieckie drogi by dotrzeć w końcu na miejsce. Westchnął cicho widząc ogromną tabliczkę z napisem Ośrodek dla uzależnionych od narkotyków w Elbingerode. Wyszedł z samochodu i skierował się wprost do recepcji.
- Dzień dobry - zaczął - Erik Durm, ja miałem się dzisiaj zgłosić na półtora roczną terapię - dodał
- Ach tak, pan Erik. - uśmiechnęła się na oko trzydziestoletnia kobieta - Może wezwać kogoś na pomoc z bagażami? - zaproponowała.
- Byłbym wdzięczny - powiedział i lekko się uśmiechnął.
Tak naprawdę nie było mu radośnie. Bał się tutaj być, i już tęsknił za Dortmundem a najbardziej za Lilianną. Dwie minuty później szedł z miłym chłopakiem w jego wieku po walizki, które były w aucie. Wyciągnęli je i gdy zamknął samochód skierowali się do środka. Wraz z Hermanem i recepcjonistką został zaprowadzony do jego pokoju. Gdy został sam położył się na łóżku i schował twarz w poduszkę. Nie chciał tutaj mieszkać, ale nie miał wyjścia.
- Cześć synku - usłyszał w słuchawce smutny głos swojej rodzicielki. - Jesteś już?
- Hej mamo - westchnął - Tak jestem, nie jest źle... ale mamo ja się boję - jęknął jak małe dziecko.
- Będzie dobrze synek, wiesz że musi być - powiedziała - Dasz radę - dodała
- Kocham cię mamo - odparł
- Ja ciebie też syneczku - rzekła płaczliwie. Popłakała się słysząc te słowa. Nie powiedział ich od prawie pięciu lat. Zrobiło jej się ciepło na sercu. Nie potrafiła patrzeć normalnie jak jej dziecko cierpi i stacza się na dno, wiedziała że musi go wspierać.
- Robię to dla was, ale najbardziej dla Lilci - powiedział - Mamusiu muszę kończyć - dodał szybko - Zadzwonię któregoś dnia.
- Dobrze - odpowiedziała - Trzymaj się tam!
Nie czekał dłużej, tylko się rozłączył. Nie wytrzymał dłużej. Popłakał się jak małe dziecko. Był wtedy słaby, wiedział to...


- * * * -


Siedziała samotnie na kanapie w salonie i zajadała się lodami. Tak spędzała ostatnie tygodnie. Marco cały czas ją odwiedzał, cieszyła się z tego powodu. Od dwóch miesięcy nie miała kontaktu z Erikiem. Bardzo za nim tęskniła, ale potrzebowała czasu. Nie wiedziała co się z nim działo. Nie grał meczy, nie trenował z drużyną, media o nim nie rozmawiały. Zupełna cisza, która doprowadzała ją do szału. Bała się zapytać Reusa, a on na pewno wiedział gdzie podziewa się Erik.
- Jak tam Lili ? - usłyszała radosny głos kuzyna, który właśnie wszedł do jej mieszkania.
- Lepiej - powiedziała. Przytuliła się mocno do blondyna składając krótkiego buziaka na jego policzku.
- W piątek gramy mecz - zaczął niepewnie obawiając się jej reakcji. - Chłopaki jak i ja bardzo chcielibyśmy abyś przyszła na niego. Tęsknią za tobą, tak jak Klopp - dodał.
- Z wielką chęcią przyjdę Marco - posłała mu uśmiech. - Też za nimi tęsknie i przyda mi się wielki przytulas od wujka - zaśmiała się po raz pierwszy od bardzo dłuższego czasu. Marco aż rozpromieniał na twarzy z tego powodu. Brakowało mu takiej Lilianny, zawsze radosnej, zawsze uśmiechniętej, zawsze pełnej energii. Zrozumiał, że jego kuzynka wraca do normalnego życia. Wiedział jednak, że musi robić wszystko przez te osiemnaście miesięcy, by nie zapomniała o Eriku jak i nikt się do niej nie zbliżył. Wiedział, że przez to będzie cierpiała, ale musiał to zrobić. Obiecał Durmowi, a on słowa zawsze dotrzymuje.
Dwa dni minęły jej bardzo szybko. Coraz częściej wychodziła z domu jak i spędzała więcej czasu z przyjaciółmi. Wracała dawna Lili, ta która była kochana przez wszystkich a najbardziej przez Erika. Myślała o nim codziennie, myśli nie dały jej o nim zapomnieć. Marco cieszyła taka sytuacja. Bo zrozumiał, że Lilianna tak szybko o nim nie zapomni, a on będzie miał ułatwione zadanie. Gdy miała już ubrać swoją ukochaną koszulkę Borussii spojrzała na jej tył. Durm 37 Dortmund. Bardzo chciała go zobaczyć, lecz wątpiła w to tak samo jak w to, że zmienił klubowe barwy. Byłoby wtedy głośno na rynku transferowym. A o nim było właśnie bardzo cicho. Żadne brukowce nie wspominały nic na jego temat. Koszulka nadal pachniała jego perfumami. Uśmiech momentalnie wkradł się na jej twarz widząc autograf, który Erik napisał jej właśnie na niej.
Dla najpiękniejszej, najcudowniejszej i najukochańszej Lilianny.
Dziewczyny, która skradła moje serce ♥ ;)
Erik Durm, 37
Przejechała po napisie dłonią a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. Ubrała koszulkę i przerzucając jeszcze przez szyję szalik wyszła z domu. Maszerowała ulicami Dortmundu kierując się na Signal Iduna Park. Nie zauważyła pewnej kobiety, która przyglądała się jej bardzo uważnie. Nie odezwała się do blondynki ani słowem, musiała tylko szybko wykonać jeden bardzo ważny telefon.

_______________________________________

Napisany wczoraj, ale dodany dziś :D
Czekam na wasze komentarze ;)
I bardzo za nie dziękuję ❤ 

sobota, 12 lipca 2014

Szesnaście.

Po prostu oddam Ci moje serce .
Ja tylko nie chce niczego stracić.


Siedział wpatrując się wprost w jej oczy. Nie wierzył, że ona tutaj jest, stoi i widzi jak stacza się jeszcze bardziej na dno. Jej wzrok mówi mu wszystko. Znienawidziła go, brzydzi się nim. Z jej oczu płynęły łzy. Nie potrafiła uwierzyć w to co przed chwilą zobaczyła. Nigdy w życiu nie sądziłaby, że Erik był w stanie zacząć ćpać. Nigdy... Jej ciało zbuntowało się. Serce natychmiast chciało stamtąd uciekać, lecz rozum podpowiadał aby została i wysłuchała wszystkiego co miał jej do powiedzenia. 
- Lili proszę idź do domu - powiedział cicho. - Bardzo cię przepraszam za wszystko, ale teraz nie jestem w stanie nic ci wytłumaczyć. - szepnął.
- Chciałabym ci pomóc, ale w tym momencie nie chcę cię znać. Nie mogę uwierzyć w to co zobaczyłam. Wybaczyłabym ci wszystko, ale nie narkotyki. Przepraszam - odparła i z płaczem wybiegła z jego domu.
Wypuszczając głośno powietrze ze swoich płuc schował twarz w dłonie pozwalając łzom swobodnie płynąć po jego policzkach. Schrzanił wszystko co było w jego najważniejsze. W tamtym momencie nawet narkotyki nie były wstanie przynieść mu radości. Jego serce rozpadło się na miliony małych kawałeczków. Stracił swój sens życia, swoje powietrze którym oddychał. Nie wiedział co w tamtym momencie mógł zrobić. Nie był w stanie biegnąć za nią i ratować wszystko co zrujnował. Załamał się kompletnie po raz kolejny. Choć teraz jeszcze gorzej. Wściekł się na siebie i uderzył dłonią w ścianę. Nie przejmował się bólem, który pulsował w jego ręce. Jego salon nie wyglądał dobrze. Kopnął nogą stolik, by później przewrócić mały regał z płytami. Teraz już nie płakał. Beczał... Wziął do rąk telewizor i z całej siły rzucił go na podłogę. Rzucając swoim zdjęciem wybił szybkę w szafie. 
- Erik! - wrzasnął Marco biegnąć w jego stronę, potrząsnął nim i czym prędzej przytulił go do siebie jak prawdziwy brat. Erik zachłysnął się swoimi łzami. 
- Jestem ćpunem Reus - jęknął - Ćpunem - powtórzył. - Straciłem ją! - jęknął
- Pomogę ci - zaczął - Pomogę ci rozumiesz! - dodał.
W tamtym momencie Durm potrzebował kogoś, kto po prostu by go przytulił. Był wdzięczny Marco, że wtedy był i nie wyszedł. Blondyn wiedział co się działo z obrońcą, więc gdy ten siedział na kanapie i wpatrywał się tempo w ścianę, on wziął się za sprzątanie. Ranił go widok kolegi z drużyny. Więc bał się co jest z Lilianną. Całe szczęście, że jest przy niej Jordi. Nie wiedział co robić. Po raz pierwszy w życiu, przeważnie jakoś radził sobie z takimi sytuacjami, ale widząc tak załamanego Erika, wszystko co mogłoby mu pomóc wyparowało. Z myśli wyrwał go dźwięk telefonu, obrońca nawet nie drgnął. Wyszedł na chwilę zostawiając go samego. Erik wtedy zrozumiał, nie mógł oczekiwać pomocy od Marco. Sam musiał sobie poradzić, przecież był już dorosły. Jeśli teraz nie będzie umiał pomóc sam sobie to już nigdy. 
- Marco - zaczął, gdy pomocnik wrócił z tarasu 
- Tak? - spojrzał na niego.
- Nie możesz mi pomagać - rzekł - Sam sobie muszę poradzić, obiecuję że wszystko naprawię, znaczy postaram się - dodał szybko, gdy widział że usta blondyna otwierają się by coś powiedzieć. 
Marco siknął mu tylko głową posyłając mu lekki uśmiech i upewniając się, że chłopak da sobie radę wyszedł z jego domu. Zaufał mu, za co Erik mu dziękował.


- * * * -


Cała zapłakana siedziała w swoim pokoju. Gdy tylko godzinę wcześniej przybiegła do domu od razu wpadła w ramiona swojego brata. Nie potrafiła się uspokoić, nie potrafiła wybaczyć komuś, kto bierze narkotyki. Miała traumę od dzieciństwa. Jeśli ktoś tylko mówił o narkotykach skręcała się w środku ze złości jak i rozpaczy. Przepłakała całą noc. Zmęczony Alba siedział przy niej cały czas. Choć strasznie chciało mu się spać to nie miał zamiaru odejść od siostry choć na milimetr. 
- Śniadanie - posłał jej delikatny uśmiech cmokając ją w głowę.
Podał jej tacę z jedzeniem, lecz ta nawet na nią nie spojrzała. Od wczoraj nie powiedziała ani jednego słowa. Jej myśli cały czas zajmował widok Durma, który przed swoją twarzą miał wysypany biały proszek. 
Wzdrygnęła się lekko przypominając o obecności brata. Spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Chciał jej pomóc, ale Marco dokładnie wytłumaczył mu całą sytuację z Erikiem. Zrozumiał, że Durm chce walczyć o jego siostrę. Kibicował mu jak i trzymał mocno za nich kciuki. Oboje pasowali do siebie i w przyszłości na pewno tworzyliby piękną rodzinę. 
- Zjedz coś Lilcia - zaczął spoglądając na nią - Chociaż jedną małą kanapkę. - powiedział troskliwie. 
- A przytulisz mnie? - zapytała ochrypłym głosem. Jordi momentalnie znalazł się obok niej i mocno do siebie przytulił. Poczuła się bezpiecznie, choć przez chwilę odgarnęła od siebie myśli. Po południu postanowiła pójść na cmentarz. Musiała pobyć chwile w samotności, bez nikogo znajomego dookoła. Tylko ona i grób jej małej córeczki... Idąc tam kupiła po drodze bukiet kwiatów jak i dwa znicze. Westchnęła cichutko siadając na ławce tuż obok nagrobka. Tęskniła za nią strasznie, lecz czasu już nie cofnie...
Obserwował ją dokładnie i wtedy wiedział, że musi zrobić wszystko, aby ją odzyskać. Nie chciał podchodzić, bo wiedział, że jeszcze bardziej zniszczy wszystko. Zrozumiał, że potrzebowała czasu, który potrafił jej w tamtym momencie dać. Odpocznie od niego, aż osiemnaście miesięcy. Całe półtora roku. Miał tylko ogromną nadzieję, że o nim nie zapomni i gdy wróci będzie miał szansę na naprawienie wszystkiego. Wracając do domu zadzwonił do Marco prosząc o spotkanie, już pół godziny później siedzieli razem w kawiarni.
- Mam do ciebie prośbę - powiedział spoglądając na kuzyna blondynki.
- Jaką? - zapytał odbierając kawę od kelnera.
Erik zamilkł na chwilę, nie chciał by ktoś słyszał o jego problemach. Nie miał zamiaru robić afery.
- Nie pozwól Lili o mnie zapomnieć - powiedział.
- Co ty kombinujesz Erik? - zdziwił się.
- Wyjeżdżam na półtora roku, nie pozwól jej o mnie zapomnieć błagam - rzekł
- Dobrze - odpowiedział...

_______________________________________________________________________________

Macie te moje wypociny ;D
Nie potrafię innego, pozytywne emocje mną targają, co jest zupełnie inne do sytuacji tutaj XD
Wybaczycie mi to coś? <3
I przepraszam za moje zaległości, jeśli nie skomentowałam u was to piszcie mi w spamie.
Wpadnę na pewno ;)

sobota, 5 lipca 2014

Piętnaście.

Każdy chce być Kimś, ale prawdziwą sztuką jest bycie Nikim.


Miała dość tego zachowania. Nie wiedziała co się z nim działo. Nikt nie wiedział. Wszystko się w niej gotowało, gdy na każdym kroku się tak zachowywał. Obiecał jej pewnego dnia, że będzie żył normalnie. Nic z tej obietnicy nie zostało. Z każdym dniem było co raz gorzej. Mieli spróbować, oboje.
- Lilcia porozmawiaj z nim - rzekł Reus spoglądając na kuzynkę siedzącą naprzeciwko niego.
- Ale o czym Marco? - westchnęła cicho mieszając kawę łyżeczką.
- O was? o jego zachowaniu? - rzekł pytająco - Przecież zależy wam na sobie, kochacie się. Chyba nie chcesz tego wszystkiego przekreślić mała - dodał po krótkiej chwili.
- Masz rację, nie chcę - odparła patrząc mu prosto w oczy - Ale chyba będę musiała, ja mam tego dość. Nie daję sobie już z nim rady.
- Lili żartujesz prawda? - zdziwienie na twarzy blondyna nie dało się ukryć.
- Nie, nie żartuję - odpowiedziała - Ze śmiercią Van się pogodziłam, mieliśmy zacząć nowe życie oboje. Obiecał mi to. A teraz co? Nie mówi mi niczego, cały czas ma dziwnie wielkie oczy, jest roztrzepany i często zaczyna kłótnie. Ja mam tego dosyć Marco. Nie daję już rady. - powiedziała.
Reus obserwował kuzynkę bardzo dokładnie, wiedział że ma wszystkiego dość. Zachowanie Durma nie tylko jej działało na nerwy. Po śmierci Vanessy po raz kolejny się zmienił na gorsze. Wiedział, że oboje są w sobie zakochani na zabój. Nie potrafił sobie wyobrazić, Lili bez Erika.
- Pomogę ci - rzekł chwytając jej dłoń - Możesz na mnie liczyć, dowiem się wszystkiego.
- Kocham cię Marco - powiedziała
- Ja ciebie też mała - odparł uśmiechając się lekko.
Rozmowa z kuzynem dała jej wiele do myślenia. Zrozumiała, że nie może poradzić sobie ze wszystkim sama. Wiedziała, że Marco zrobi wszystko aby była szczęśliwa. Ona również starała się robić wszystko, aby on był. Spacerowała sobie powolnym krokiem po parku, miała zamiar wrócić do domu, lecz nie mogła. Na świeżym powietrzu zawsze lepiej jej było rozmyślać. Dla niej rozstanie z Erikiem było chyba najlepszym wyjściem. Mimo, iż kochała go z całego serca nie potrafiła tak żyć. Może wtedy by zrozumiał, że ją rani. Szwendała się po mieście nie wiedząc gdzie w ogóle ma zamiar iść. W końcu postanowiła jednak wracać. Przemarznięta weszła do domu, a gdy tylko ściągnęła płaszcz i buty pognała szybciutko do kuchni by zaparzyć sobie gorącą herbatę.
- Wychodzę! - rzekł Durm migając jej tylko przed oczami.
- Erik zaczekaj! - powiedziała biegnąc za nim.
- Śpieszę się, nie czekaj na mnie - odpowiedział i zniknął za drzwiami.
Jej złość, a może nawet i wściekłość na chłopaka sprawiła, że zrzuciła stojący na szafce w korytarzu wazon raniąc sobie przy tym dłoń. Syknęła lekko z bólu i poszła do łazienki, opatrzyć sobie mocno krwawiącą ranę. Wiedziała, że ona tak już tego nie zostawi. Podjęła już decyzję, miała tego serdecznie dość.


- * * * -


Staczał się, wiedział o tym. Chciałby inaczej, lecz nie umiał. Kolejny raz ranił wszystkich dookoła, a najbardziej osobę którą kochał nad życie. Lili... Serce rozsypywało mu się na małe kawałeczki gdy rozumiał, że to właśnie ona najbardziej cierpi z tego powodu. Powinien ją wspierać, przytulać. Po prostu być. Niszczył swoją karierę, szczęście w miłości jak i życie. Ćpał, najprawdziwiej w życiu ćpał. I nie potrafił się do tego przyznać nikomu. Oprócz sobie. Chciał z tym skończyć, ale tylko narkotyki dawały mu radość z tego życia.
- Erik! - zawołał Marco - Poczekaj do cholery - wrzasnął.
- Czego chcesz! - warknął w stronę kuzyna swojej ukochanej.
- Porozmawiać? - rzekł pytaniem dziwnie mu się przyglądając.
- Nie mam czasu, sory - odparł i ruszył w dalszą drogę
- Nie skończyłem Durm - syknął, gdy Reus z całej siły szarpnął jego nadgarstek
- No to się streszczaj!
- Co ty wyprawiasz idioto. Nie mało ci ranienia ludzi? - wygarnął - Kolejny raz masz wszystkich w dupie. Nie zauważyłeś jak Lili przez ciebie cierpi? - spojrzał na niego - Ona chce z tobą zerwać, rozumiesz? - powiedział - Ma dość twojego zachowania, ciągłych kłótni a co najważniejsze ma dość ciebie. Mimo, że cię kocha nie potrafi tak żyć. Straciła córkę, pogodziła się z tym. Potrzebowała ciebie i może przez pewien czas byłeś. Ale teraz zupełnie masz ją gdzieś. A ona nadal cię potrzebuje. Chciałaby abyś był i powiedział jej że będziesz na zawsze. Jednak widzę, że nic z tego. Wiesz co, nawet cię już polubiłem Durm, ale po tym co teraz robisz z życiem swoim jak i mojej kuzynki zaczynam znów cię nienawidzić. Miałem nadzieję, że już na zawsze będziecie razem, pięknie razem wyglądaliście. Byliście wspaniałą parą. Jednak współczuje Lili, że w ogóle cię poznała. - zakończył i odszedł zostawiając Erika z natrętnymi myślami jakie go nawiedziły. Usiadł na ławce i schował twarz w dłonie. Marco miał rację i on o tym doskonale wiedział. Długo nie wytrzymał w tym stanie. Biegiem ruszył w dobrze znanym mu miejscu. Musiał choć na chwilę poczuć radość, którą zapewnić mu mógł tylko biały proszek jakim były narkotyki.
Ukojenie przyszło dopiero wtedy, gdy jego organizm dostał niewielką choć bardzo upragnioną dawkę. Uśmiech już po chwili wkradł się na jego twarz. Zapomniał o otaczającym go świecie. Zapomniał o problemach jakie go dręczyły. Zapomniał dokładnie o wszystkim.
~ Przepraszam Lili, dziś nie wrócę do domu. Nie załatwiłem wszystkich spraw. Nie czekaj na mnie i dobranoc ;* ~ wystukał w ekranie swojego telefonu.
Tak naprawdę nie potrafił wrócić do domu i spojrzeć w oczy blondynce. Po słowach Marco poczuł coś dziwnego. Jego słowa bolały, ale miał stu procentową rację. Zachowywał się dokładnie tak jak powiedział Reus. Usiadł ponownie na kanapie przed stolikiem i ostrożnie rozsypał końcówkę narkotyków, które znajdowały się w woreczku. Delikatnie rozprowadził je w drobną linię. Zbliżał swoją głowę by po raz kolejny wciągnąć je do swojego ciała gdy niespodziewanie dotarł do niego głos Lili.
- Co ty do cholery wyprawiasz! - krzyknęła a on podskoczył w miejscu - Nie wierzę...

____________________________________________________________________________

W końcu go napisałam ;D. 
A więc co Niemcy w półfinale <3 kto się cieszy? :) 
Jaki obstawiacie finał? :D 
Ja oczywiście Niemcy - Belgia ;3