Bo twoje serce jest w moich rękach
Z dnia na dzień zakochiwał się w niej jeszcze bardziej. Sprawiał, że czuła się szczęśliwa. Była dla niego wszystkim. Z racji tego, że już niedługo miały być święta, Erik postanowił przedstawić swojej rodzinie najważniejsze w jego życiu kobiety. W tamtym momencie, myśląc o tym nie obchodziło go to, że Lilianna nie chciała. Wiedział, że dla niej to za wcześnie, ale dla niego było w sam raz. A on jest uparty jak osioł i postawi na swoim mimo wszystko. Codziennie po treningu kierował się do domu ukochanej.
- Żeluś! - zawołał radośnie Kevin wyrywając Erika z zamyśleń
- Nie jestem Żeluś! - jęknął rozpaczliwie co wywołało u Grosskreutza salwę śmiechu.
- No denerwuj się tak - przytulił go do siebie - Jak ci się z Lilcią układa młody? - zapytał
- Bardzo dobrze - na wspomnienie jej imienia mimowolnie się uśmiechnął.
- Dbaj nam o nią - rzekł poważnie - Mam nadzieję, że wpadniecie we trójkę do nas na imprezę w sobotę - spojrzał na niego
- Zapytam Lili, ale pewnie tak - posłał mu uśmiech.
Razem skierowali się do wyjścia. Każdy rozszedł się w swoją stronę i już po chwili Durm pędził w stronę domu blondynki. Stęsknił się, nie widzieli się aż do wczoraj. Wariował z miłości, mógł się do tego przyznać. Gdy zaparkował samochód na podjeździe i wyszedł z niego usłyszał głos małej Vanessy biegnącej w jego stronę.
- Erik! - krzyknęła radośnie wskakując mu na ręce.
- Hej żabko - uśmiechnął się dając jej buziaka w policzek - Gdzie masz kurteczkę co? Zimno jest Van - powiedział troskliwie, szybko kierując się z dziewczynką do domu. - Cześć - cmoknął Lili w usta
- Cześć - uśmiechnęła się słodko w jego stronę - Zmęczony? - spojrzała mu w oczy
- Troszkę, ale dla was zawsze mam siłę - odwzajemnił uśmiech siadając na kanapie.
Dziewczyny po chwili dołączyły do niego, we trójkę spędzali razem czas. Bawili się z małą, która tak się wybiegała, że zasnęła gdy ledwo usiadła na kolanach chłopaka.
- Zaniosę ją - oznajmił wstając delikatnie wraz z dziewczynką z kanapy.
- Pójdę z tobą - powiedziała i ruszyła przed nim, by otworzyć mu drzwi.
Erik delikatnie położył Vanessę do łóżka i przykrył kołderką. Czule pogłaskał ją po główce i ruszył w stronę Lilianny, która przyglądała mu się przez cały czas. Nic nie mówiąc wtuliła się w niego. Była szczęśliwa...
- * * * -
Nim się obejrzała, a były już dwa dni przed świętami. Od samego rana chodziła po sklepach i szukała odpowiedniego prezentu dla Erika jak i swojej córki, choć z Vanessą był mniejszy problem. Nie miała bladego pojęcia, co podarować Durmowi. Wychodząc z dziecięcego sklepu cieszyła się, że miała już jeden podarunek z głowy. Maszerowała od sklepu do sklepu, ale nadal nie mogła nic znaleźć. W końcu po czterech godzinach poddała się. Nie miała bladego pojęcia co mogłaby mu podarować. Zmęczona wróciła do domu i czym prędzej schowała prezent dla córki. Szybko zabrała się za przygotowania posiłku dla dwóch głodomorów, którzy mieli niedługo wrócić z basenu.
- Cześć mamusiu - usłyszała radosny głos Van w korytarzu.
- Hej kochanie - Erik zjawił się szybko koło niej i momentalnie skradł buziaka z jej ust.
- Hej - odparła - Głodni? - zapytała z uśmiechem na ustach odwracając się w ich stronę.
- Jak wilk - odparli równocześnie śmiejąc się po chwili.
Lilianna nałożyła im posiłek na talerze i podała im. Nie mogła przestać się śmiać z widoku dwójki, która prawie moczyła nosy w talerzach.
- W pierwszy dzień świąt pojedziemy do moich rodziców dobrze? - wypalił nagle z lekkim uśmiechem na twarzy,
- Ale jak to? Erik, przecież to za wcześnie - odparła przerażona faktem, że będzie musiała poznać rodziców swojego ukochanego. Obawiała się, że jej nie polubią, zwłaszcza przez to, że ma Vanessę.
- Lili proszę - spojrzał na nią - To dla mnie bardzo ważne - rzekł - Wy jesteście najważniejsze w moim życiu i chcę aby rodzice was poznali - uśmiechnął się zachęcająco.
- No dobrze - westchnęła...
_________________________________________________________________________
Jagoda nie umie pisać bum :D
Oddaję w wasze ręce takie o to coś, co rozdziałem nazwać nie idzie ;P
Zastanawiałam się czy w ogóle to publikować, ale później stwierdziłam, że lepiej tak, ponieważ nie wiem kiedy na tym blogu pojawi się następny ;/
Obiecać wam mogę jedno, jak wena mi wróci.
Znów mnie opuściła małpa ;/
Już chce następny... :D Ale wiem jak trudno jest pisać gdy nie ma się weny... :( No nic muszę poczekać ale mam nadzieje że wena bardzo szybko wróci... Pozdrawiam i życzę szybkiego powrotu weny, Hania.
OdpowiedzUsuńPróbuję sobie wyobrazić, jak będzie to wyglądać, jak Lili się spotka z rodzicami Erika, lol :D
OdpowiedzUsuńEh, czo ta wena :( Okropna jakaś :(
A czo ten Grosskreutz taki miły? :D XD
Cudny, szkoda, że krótki,a le i takie muszą być :( ♥
Czekam na powrót Twojej weny i kolejny rozdział! ♥ Całuję ♥
<3
OdpowiedzUsuńHahahaha. A tobie jak zwykle humorek dopisuje ! :D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny ;**
We trójkę tworzą taką rodzinkę, co jest mega urocze. :)
Nie dziwię się Lili że się boi ale na pewno da radę.
No czekam już na kolejny rozdział. :)
A ta małpa niech wraca szybko hahaha. <3
Całuje, Marta ;***
Oh, God. Cóż ja przed momentem czytałam. *o*
OdpowiedzUsuńJagódko, cudo! Nie widzę żadnego spadku Twojej weny, naprawdę.
Niech twoja wena wraca szybko, bo nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału *.*
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest po prostu cudowne. Dobrze że Erik się nie poddał i wreszcie zdobył serce Lilianny, bo razem z Van tworzą uroczą rodzinkę ;)
Już nie mogę się doczekać spotkania Lil z rodzicami Durma. Mam nadzieję że ją polubią ;*
czekam na kolejny <3