niedziela, 22 czerwca 2014

Trzynaście.

Ktoś rozcina nożem Twoje serce, gdy ono bije.


Słowa wypowiedziane przez lekarza szumiały mu cały czas w głowie. Spojrzał na martwe ciało dziewczynki, po czym wstał szybko i czym prędzej podszedł do łóżka w którym nadal leżały. Łzy leciały po jego policzkach i nie miały zamiaru przestać. Chwycił zimną dłoń Vanesski i przyłożył ją do ust. Płakał i nie wstydził się tego. Pokochał tą dziewczynkę i traktował jak własną córkę. Nie potrafił tam przebywać, robiło mu się gorąco, jak i duszno.
- Żegnaj - szepnął - Przepraszam, to ja powinienem zginąć nie ty księżniczko - dodał całując ją w czoło.
Wybiegł z budynku jak strzała. Dyszał, nie mogąc złapać oddechu. Świat wirował dookoła, a on podtrzymując się barierki starał się nie spaść ze schodów jak i przywrócić wszystko z jego organizmem do normy. Nie wiedział jak tą wiadomość przekazać Liliannie, przecież ona mu tego nie wybaczy. W końcu to on ją zabił. Szybko wybrał numer do Marco, wiedział, że mimo wszystko on mu pomoże. Choć wiedział również to, że Marco znienawidzi go za to, że mała Van zginęła przez niego.
- Marco, proszę przyjedź do szpitala - rzekł płaczliwym głosem. - Czekam na ciebie przed szpitalem, błagam przyjedź - dodał po chwili
- Poczekaj na mnie chwilę, zaraz do ciebie zejdę - rzekł spokojnie blondyn.
Nie trwało to długo. Reus szybkim krokiem wyszedł ze szpitala. Erik nie wiedział, że Lili zdążyła już zadzwonić po swojego kuzyna i wszystko mu wytłumaczyć. 
- Erik!, chłopie co się dzieje! - lekko potrząsnął chłopakiem kuzynki, widząc w jakim jest szoku.
- Zabiłem ją!, zabiłem ją rozumiesz! - wrzasnął przez płacz - Van nie żyje!, i to przeze mnie!
Marco doznał w tamtym momencie szoku. Przymknął oczy, by sam się nie rozpłakać. Nie wiedział co miał w tamtym momencie zrobić, więc szybko przytulił kolegę.
- Ty jej nie zabiłeś - powiedział spokojnie, walcząc z napływającymi do oczu łzami
- Własnie że ja - jęknął - Gdybym wtedy nie chciał jechać do domu, ona nadal by żyła Marco! - dodał 
Blondyn wiedział, że to nie jest jego wina. Lilianna wszystko mu opowiedziała. Nie mógł uwierzyć, że Erik obwiniał się o wszystko. Współczuł mu, ale wiedział, że musi im pomóc. To był szok dla tej dwójki, ale najbardziej obawiał się tego jak na śmierć córki zareaguje jego kuzynka. Vanessa była jej największym szczęściem. Była jej oczkiem w głowie, dla Erika również. 
Minął dzień zanim blondynka wyszła ze szpitala. Durm nie był w stanie nic zrobić. Załamany siedział cały czas na kanapie w salonie i tępo wpatrywał się w ścianę. Marco postanowił przejąć całą inicjatywę w związku ze sprawą powiedzenia Liliannie o śmierci jej córki. Na pomoc przyleciał mu Jordi, który nie potrafił patrzeć na cierpienie tej dwójki i musiał im pomóc jakoś z tego wyjść. Był chociaż jeden plus jego kontuzji, mógł spokojnie zostać w Dortmundzie na dłużej i zaopiekować się nimi razem z Reusem. 
Wiadomość o śmierci Van, blondynka przyjęła z ogromną histerią jak i płaczem, nie potrafiła dopuścić do siebie tej myśli, że nie zobaczy już swojej córeczki. Nie zobaczy jej rano, jak radośnie biega po całym domu, jak się bawi, jak przytula i jak mówi " kocham cie mamusiu ". Nie zobaczy również tego jak będzie dorastać. 
- Zrobimy wszystko, żeby się ułożyło siostrzyczko - Alba mocno przytulił ją do siebie całując w czoło. - Tylko musisz zrobić pewną rzecz - dodał po krótkiej chwili.
Zapłakane, niebieskie oczy dziewczyny wpatrywały się w niego bardzo zdziwionym wzrokiem. Nie wiedziała o co mogło chodzić jej bratu. 
- Musisz wytłumaczyć Erikowi, że to wszystko nie jego wina Lili - powiedział - On obwinia się o wszystko, załamał się strasznie. Gdy my coś próbowaliśmy mu wytłumaczyć wrzeszczał na nas, że to on powinien leżeć na jej miejscu. - spojrzał na siostrę - Ciebie posłucha Lil, kocha cię - szepnął przytulając ją mocno do siebie.
Wtuliła się mocno w jego ramiona. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Erik tak myślał, przecież to nie była jego wina...


- * * * -


Czas mijał nieubłaganie szybko, a Lili każdego kolejnego dnia uświadamiała sobie, że śmierć jej córeczki nie jest fikcją a brutalną rzeczywistością. Wiedziała, że musi się podnieść dla niej. Vanessa nigdy nie chciałaby, by ona była smutna. Ona w przeciwieństwie do jej chłopaka zrozumiała wszystko, a przede wszystkim, że ich mała księżniczka już nie wróci. Patrząc codziennie na załamanego Erika przyprawiał ją o mocne bicie złamanego już serca. Kochała tego chłopaka, ale nadal z nim nie porozmawiała. Pogrzeb dziewczynki odbywał się dziś. Wszystko było przygotowane, a Lilianna była strasznie wdzięczna kuzynowi jak i bratu, że są teraz przy nich cały czas. Gdyby nie oni, nie wiedziałaby czy nadal stąpałaby po świecie. 
- Gotowa? - usłyszała cichy, zachrypnięty głos Erika
Kiwnęła mu potwierdzająco głową, spojrzał na nią pełnym bólu wzrokiem. Nie potrafiła widzieć go takiego. Szybko przytuliła się do niego, a gdy tej objął ją swoimi ramionami, wtuliła się w niego jeszcze bardziej. 
- Erik to nie jest twoja wina - szepnęła - Nigdy nie była, i nie będzie - dodała - To nie ty ją zabiłeś rozumiesz?! to ten idiota, który w nas wjechał - rzekła.
Chłopak nic jej nie odpowiadając chwycił jej dłoń i skierował się do wyjścia. W samochodzie czekał na nich  Jordi jak i Reus.
Drogę przebyli w ciszy. Ciszy, która ciążyła Erikowi. Różne myśli zaczęły nachodzić jego głowę. Za żadne skarby nie dopuszczał się innej myśli, niż ta, że to on zabił dziewczynkę. Zrozumiał, że jest słaby. Nie fizycznie, ale psychicznie. Nie potrafił podnieść się po tym co ich spotkało, choć wiedział, że czasu nie cofnie i inaczej już nie będzie. 
- To nie jest twoja wina - szepnęła Lili wtulając głowę w zagłębienie jego szyi.
Pomału jednak to zaczęło do niego docierać. Zrozumiał, że Lili pogodziła się z tą sytuacją i on też musiał. Nie miał innego wyjścia. Ale czy potrafił? na to pytanie on sam nawet nie znał odpowiedzi. Przepłakał cały pogrzeb, tak jak jego ukochana. Podchodząc do trumienki dziewczynki szepnął po raz kolejny przeprosiny oraz błagając, że jeśli gdziekolwiek jest blisko dała jakiś znak, że się nie gniewa. A jemu mogłoby mu trochę ulżyć. Wracając do swojej dziewczyny i po raz kolejny tuląc ją do siebie, momentalnie na niebie pojawiło się słońce. Niebo rozjaśniło się z ciemnych jak smoła chmur. Zrozumiał, a kolejna, pojedyncza łza spłynęła po jego policzku.
- Dziękuje - szepnął przytulając mocniej do siebie Liliannę. Nie potrafił, po prostu się rozpłakał. 

___________________________________________________________________________

Wybaczycie mi te flaki z olejem? 
Smutno, wiem i będzie jeszcze tak chwilę, ale obiecuje, że jeszcze będą szczęśliwi.
Za błędy jak zawsze przepraszam.

8 komentarzy:

  1. MATKO GENIALNY ROZDZIAŁ PRZEZE MNIE CAŁY PRZEPŁAKANY. CZEKAM NA NEXTA, POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  2. O jejciu jakie to piękne, płacze.
    Nie napisze za dużo bo przez łzy nie widzę całego ekranu.
    Erik nie zadręczaj się, wiem że pokochałeś Vann wiem zmieniłeś się i chciałeś wychować tą dziewczynkę jak swoją córkę. Dobrze że Alba i Reus im pomogli, dobrze że nie zostali sami. No i bardzo dobrze że obiecujesz że będą szczęśliwi, zasługują na to żeby być. Za kilka lat może doczekają się dziecka i dostanie imię po siostrze.
    Pozdrawiam i całuje
    Weroooooo....

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział <3 szkoda że taki smutny :c

    OdpowiedzUsuń
  4. FLAKI Z OLEJEM?! No chyba cię Bóg opuścił, moja droga...;)
    przez cały rozdział próbowałam powstrzymać łzy, ale cholerka na końcu mi się nie udało.. Scena Erika nachylającego się nad trumienką Vanessy po prostu mnie rozwaliła. To tyle..
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany... Doprowadziłaś mnie do płaczu...
    To co się tutaj dzieje to istna masakra... Nie chodzi mi o treść, lecz życie bohaterów. Matko... Czemu ta rzeczywistość jest taka okrutna?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyłam jak głupia ;__________; biedna Lilcia, biedny Eriś, biedni wszyscy ;___________;
    Erik, to nie Twoja wina ;________________; wreszcie to zrozumiales że to nie Ty ;_________;
    Smutny, ale cudny, idę dalej płakać, papatki ;_______________;

    OdpowiedzUsuń
  7. Wyciskacz łez normalnie. Siedzę jak durna z paczką chusteczek w dłoni i powracam ciągle do niektórych fragmentów.
    W życiu czasami potrzebny jest płacz , ale nie w takiej ilości.
    Od rozpaczy powstrzymuje mnie jedynie fakt , że zapowiedziałaś , że niedługo będzie lepiej. Że po burzy wyjdzie słońce i na to liczę kochana!
    Czekam zniecierpliwiona.
    Pisz , proszę!
    --------
    Zapraszam na http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/ gdzie pojawiła się 19-sta odsłona codzienności. Będzie mi miło jak zajrzysz.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie jakoś to nie bierze - w takim sensie że wcale się nie rozpłakałam ani nie posmutniałam. Ta fabuła dzieje się za szybko, piszesz to tak jakby.... na '' odwal się '' ?

    OdpowiedzUsuń